2005-11-21
Przegląd Niezależnych Filmów Komediowych
Zwalczać nudę i prowincjonalizm można w różny sposób. Grupa twórców amatorów, a wśród nich Paweł Popko, Bartek Muszyński, Remigiusz Krela, skupiona wokół Wrocławskiego Stowarzyszenia Filmowego „WroFILM” pokazała nam w piątkowy wieczór 18 listopada w sycowskim centrum kultury kilka filmów krótkometrażowych zrealizowanych amatorską kamerą. Różniące się warsztatem i tokiem narracji, o niejednorodnej tematyce filmy próbowały opisać współczesność i charakterystyczne dla niej zjawiska. Niewielkie szkice jeszcze czasem niezdarne technicznie, mówiły o życiu więcej niż niejeden doskonale „skrojony” film pełnometrażowy. Tyle że w zamyśle pomysłodawców miał to być przegląd filmów komediowych, a tu nierzadko wyzierała gorzka prawda i raczej żałosny rechot. Jak zauważyła przybyła bardzo licznie młodzież (bo to ona wykazała największe zainteresowanie!) autorzy nie bali się eksperymentować tak formą, jak i treścią. Znalazły się nawet cenne wskazówki techniczne dla ewentualnych adeptów sztuki, gdy z ekranu padają słowa „jeżeli nie potrafisz obsługiwać kamery, to najlepszym zabiegiem jest brak ruchu”. Przegląd rozpoczęto historyjką w konwencji filmu w filmie. Trzech krytyków, tzw. loża ekspertów prześciga się interpretacjami oglądanych w kinie obrazów, posługując się przy tym językiem tak nudnym i odległym od prawdziwego życia, że w końcu sami siebie nie słyszą – i co najważniejsze – nie rozumieją. Niewiele warte filmiki stają się przedmiotem zażartych, acz jałowych dyskusji prowadzących donikąd. Zwycięskim filmem, bezbłędnie wybranym przez sycowską publiczność okazał się „Twór” uznanego już w artystycznym środowisku Pawła Popko opowiadający o tzw. folklorze pielgrzymkowym. Tytułowy „twór” to Unia Europejska. Sterani życiem i ciężką pracą pielgrzymi ze wsi opowiadają w dość groteskowy sposób dziennikarzowi o swoich lękach związanych z wejściem Polski do Unii Europejskiej, zastanawiając się przy tym, jak się z tego „twora” wydostać. Swietnie podpatrzone tło obyczajowe, pewnie trochę przerysowane główne postaci niewiele wiedzą o innym świecie i boją się tej unii, jak przysłowiowy diabeł święconej wody. Z tej niewiedzy wyrastają irracjonalne lęki, a bohaterka, która krzyczy „uduchowiona jestem” i upatruje tam tylko wroga, wzbudza już tylko śmiech i litość. Zasługującym na uwagę był też film „Jest super” o ogólnej niemocy, braku pracy i perspektyw młodych ludzi, żyjących bez celu i sensu. Nie próbują dojść prawdy o samych sobie, nawet nie wiedzą przeciw czemu się buntować. Przed nimi już tylko droga z butelką w ręku. Nieco inne refleksje budził obraz „Sad”, sycowianina Remigiusza Kreli. Autor gra kontrastem: z jednej strony naszym oczom ukazuje się sycowski sad w pełnej krasie – z drugiej ten sam ogród po ścięciu drzew, gdy pozostają już tylko gołe pnie-kikuty, ogołocona z życia natura. Liryczna muzyka Marka Grechuty, żywe wiosenne kolory oraz kadry w barwach ziemi potęgują odbiór wrażeń. To symbol i niemy krzyk matki natury. Całość została zgrabnie spięta ostatnim z filmów, który stał się wideoklipem znanego pod tą samą nazwą utworu „Chomiczówka”, gdzie tytułowa "chomiczówka" to blokowisko na warszawskim Żoliborzu, jakich wiele w Polsce. Film zabiera w przeszłość, często w odrażające miejsca, opowiada o młodości i rozczarowaniach związanych z dorastaniem. To pewnie fragment dzieciństwa niejednego z oglądających. Ten przegląd krótkich form to różne, niezależne spojrzenie na sztukę, dalekie od jedynie słusznej drogi. Wszystkie filmy miały jedną wspólną cechę – autentyczność. Młodzi ludzie są niezłymi – i wcale nie naiwnymi - obserwatorami rzeczywistości. To tylko pozory, ze nic ich nie interesuje, choć tak by się na pierwszy rzut oka zdawało. Młodzież siedząca na sali żywo reagowała - i to także stanowiło swoisty komentarz ich życia i zainteresowań.
Dziś już wiemy, że przegląd stanie się imprezą cykliczną. Autorzy już zaprosili obecnych na sali na przyszłoroczny festiwal filmów niezależnych.
mc
|
|